Jak sprostać wymaganiom nowego rozporządzenia o jakości wody basenowej

Na finiszu vacatio legis rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 9 listopada 2015 r. w sprawie wymagań, jakim powinna odpowiadać woda na pływalniach (Dz. U. poz. 2016), cud się nie zdarzył. Od czerwca na polskich pływalniach mamy wodę o parametrach o wyższej jakości, ponieważ weszło w życie oczekiwane od lat rozporządzenie dotyczące jakości wody basenowej. Czekaliśmy na tę chwilę wiele lat, braliśmy udział w konsultacjach, zabieraliśmy głos na szkoleniach, kilka osób z branży wysłało swoje uwagi dotyczące zapisów zawartych w rozporządzeniu do Ministra Zdrowia i Głównego Inspektora Sanitarnego. Jednak wszystko, co zostało zrobione, to wciąż zbyt mało, aby zapewnić polskim pływalniom powstanie przepisów odnoszących się do zaleceń WHO, a jednocześnie możliwych do spełniania.

Nie można odmówić osobom opracowującym rozporządzenie dobrej woli – ich działaniom przyświecała dbałość o zdrowie osób korzystających z basenów. Wiceminister Jarosław Pinkas, odnosząc się do pisma Polskiego Stowarzyszenia Pływania Niemowląt, pisał: „Omawiane przepisy ustanowione zostały w celu stworzenia optymalnych warunków do korzystania z pływalni przeznaczonej dla dzieci najmłodszych, co powinno przyczynić się do wzrostu zainteresowania rodziców taką formą zajęć stymulujących ogólny rozwój dziecka oraz wyeliminowania obaw wynikających z ryzyka zdrowotnego związanego z korzystaniem z basenów publicznych”.

Niestety można odnieść wrażenie, że rozporządzenie opracowali wspólnie lekarze i naukowcy, a zabrakło praktyków. Zmieniono prawo dotyczące istniejących obiektów, na które wydano od kilkunastu do kilkudziesięciu milionów złotych publicznych pieniędzy i które zostały wyposażone w różne technologie uzdatniania wody – należy dodać, że technologie te miały odpowiadać normom jakości wody obowiązującym w trakcie projektowania.

 

WIĘCEJ W MAGAZYNIE „PŁYWALNIE I BASENY” NR 23

 

TEKST I FOTO | Piotr Gąszcz