Problemy, jakie w praktyce sprawia nowe rozporządzenie o jakości wody basenowej – czyli fiasko konsultacji społecznych

W grudniu 2015 r. weszło w życie rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 9 listopada 2015 r. w sprawie wymagań, jakim powinna odpowiadać woda na pływalniach (Dz. U. Nr 2015, poz. 2016). Poruszenie w branży dało się zauważyć pod koniec stycznia, gdy w Integracyjnym Centrum Dydaktyczno-Sportowym w Łomiankach Gdańska Fundacja Wody przeprowadziła szkolenie, które dotyczyło omówienia nowego rozporządzenia.

Wykłady, jak na nasze basenowe realia, cieszyły się olbrzymim powodzeniem – zgłosiło się ok. 250 uczestników, a lista wcześnie została zamknięta. Jednak duża część biorących udział w spotkaniu nie zrozumiała, że czas konsultacji skończył się i żadne gremium nie wprowadzi już zmian do obowiązujących przepisów. Zarzuty niezasłużenie trafiały po adresem prezesa GFW Zbigniewa Sobocińskiego i eksperta Małgorzaty Prędoty. Należy zaznaczyć, że GFW brała czynny udział w konsultacjach – choćby w trakcie seminarium w Sobieszewie dyrektorzy OSiR-ów podpisali się pod wnioskiem wskazującym błędy w projekcie. Także osobiście prowadziłem w ubiegłym roku korespondencję z Ministerstwem Zdrowia i również wskazywałem niedostosowanie przepisów do praktyki. Ustawa jednak weszła już w życie i należy ją stosować. Przyszło nam zatem działać w myśl zasady: dura lex, sed lex – twarde prawo, ale prawo.

Nowe prawo – nowe problemy

Wprowadzenie nowych zapisów dotyczących jakości wody na pływalniach było niezbędne, ale rozwiązania, jakie zaproponował nam legislator, są niezwykle trudne do wprowadzenia w życie. Rozmowy w środowisku basenowym trwały od kilkunastu lat i być może dlatego zainteresowanie przedstawicieli branży w kwestii konsultacji było w 2015 r. niewielkie. Zabrakło dialogu pomiędzy Głównym Inspektoratem Sanitarnym, Ministrem Zdrowia a przedstawicielami zarządców pływalni i inżynierów wykonujących projekty pływalni, SPA i aquaparków. Wydaje się, że odpowiedzialny resort powinien przeprowadzić przez okres 6–12 miesięcy eksperyment polegający na wprowadzeniu w życie wymaganych parametrów wody na kilkunastu obiektach w kraju. Na tej podstawie mogłaby powstać analiza, czy wymagana przez ustawę ilość badań jest wystarczająca, czy zbyt duża i czy obiekty, które powstały w ostatnich 20 latach i wcześniej, są w stanie osiągnąć wymagane parametry chemiczne i bakteriologiczne. Rozporządzenie zostało wprowadzone z marszu, po konsultacjach społecznych, które zostały wzięte pod uwagę w niewielkim stopniu, a przecież badanych jest kilka parametrów, które nie były nigdy kontrolowane.

Dla części obiektów problemem jest termin wprowadzenia w życie rozporządzenia ze względów budżetowych. Plan wydatków tworzony jest zawsze na początku października roku poprzedniego, a rozporządzenie zostało ogłoszone w grudniu, z mocą obowiązującą od czerwca – Minister przeznaczył pół roku na dostosowanie procedur i technologii do wymagań.

Czy jest to okres wystarczający? Po dwóch miesiącach obowiązywania rozporządzenia uważam, że nie. Tym bardziej że rozwiązania techniczne, które można stosować, nie gwarantują 100% powodzenia. Należy zdać sobie sprawę, że jako branża przespaliśmy ostatni okres, i dotyczy to zarówno osób zarządzających, jak i firm oferujących technologie basenowe. Pośpiech charakteryzuje się tym, że pojawiają się różne nowinki technologiczne, które mają być złotym środkiem, ale nie ma żadnych gwarancji, że poprawią parametry wody, chociaż z pewnością pozytywnie wpłyną na finanse dystrybutorów.

Pamiętajmy, że rozporządzenie było realizacją wytycznych WHO, które są w różnym stopniu implementowane w Unii Europejskiej. Polskie pływalnie były zarządzane dobrze i nie istniały żadne przesłanki (np. wyniki badań) mówiące o tym, że ich użytkownicy chorowali czy że zdarzały się jakieś zatrucia mające źródło na pływalniach. W Polsce nie zostały odnotowane zgony na skutek zachorowania na legionellozę, a zamknięcia pływalni z uwagi na przekroczenia bakteriologiczne zdarzały się w ostatnich latach incydentalnie. Stan obiektów, jednych z najnowocześniejszych w Europie, jest bardzo dobry, co sam miałem okazję stwierdzić, oglądając kilkadziesiąt basenów poza granicami Polski.

Poprawa jakości wody powinna być wspólnym zadaniem służb podległych GIS i pływalni polskich. Można było stworzyć modelowe rozwiązania, które byłyby wykorzystywane przez kolejne obiekty. Wybrano jednak brak dialogu i wprowadzono rozwiązania, które dla dużej części obiektów są nieosiągalne. Główne pytanie brzmi, co z pływalniami, które nie będą osiągały określonych prawem parametrów – ustawodawca nie przewidział przecież w rozporządzeniu żadnych sankcji.

Jako menedżerowie obiektów zawsze odpowiadamy za zdrowie naszych klientów i mamy świadomość, że wprowadzany system polega na zapewnieniu przez OSiR programu kontroli jakości wody basenowej, a stacje sanepidu mają nas jedynie kontrolować. To rozwiązanie nie podlega dyskusji i nie budzi żadnych negatywnych emocji, chociaż istniały do niedawna obiekty, w których sanepid wykonywał badania na własny koszt. Nieporozumieniem jest jednak uzasadnienie rozporządzenia, w którym znajduje się zapis, że państwo nie poniesie żadnych kosztów związanych z wejściem w życie nowych przepisów. Państwo to przede wszystkim samorząd lokalny i to gminy, bo ponad 95% pływalni jest dotowanych, będą musiały znaleźć fundusze na dodatkowe badania. Proporcjonalnie nie są to duże kwoty. Dla przykładu, jeśli do tej pory ośrodek wydawał 7 tys. zł rocznie na badania, a teraz wyda 20 tys. zł, to co prawda jest to 3-krotnie więcej, ale w odniesieniu do blisko 5-milionowego budżetu są to ciągle niewielkie koszty. A większa ilość badań i większa ich częstotliwość bez wątpienia zapewni lepszą jakość wody i większy komfort korzystających.

W czym więc leży problem? W brakach technologicznych, złej praktyce badań, niedoborach finansowych zarówno po stronie pływalni, jak i organów nadzoru, wykorzystywaniu koniunktury przez nieuczciwe firmy oferujące niesprawdzone rozwiązania technologiczne oraz w braku powiązania badanych wskaźników z wpływem na zdrowie użytkowników oraz dalekim od doskonałości rozporządzeniu.

 

WIĘCEJ W MAGAZYNIE „PŁYWALNIE I BASENY” NR 22

 

TEKST | Piotr Gąszcz
FOTO | Archiwum Redakcji