Wciągu ostatniego miesiąca w Mińsku Mazowieckim i Krakowie odbyły się dwie konferencje związane z zarządzaniem obiektami sportowymi. Fundacja Instytut Rozwoju Infrastruktury Sportowej zaprosiła do Polski w ramach projektu „Acelerator” gości z Portugalii i Holandii, aby poznali funkcjonowanie polskich obiektów. Samorządowcy i managerowie z Europy Zachodniej zwiedzali pływalnie, stadiony, a głównym forum wymiany poglądów był OSiR w Mińsku Mazowieckim, zarządzany przez Roberta Smugę.
Rok temu w ramach programu „Erasmus” około 30 osób kadry kierowniczej ośrodków sportowych z Polski zwiedzało obiekty holenderskie. Teraz mieliśmy okazję do konfrontacji wniosków, jakie wyciągnęliśmy wówczas, i wymiany doświadczeń.
Ciekawe rozwiązania holenderskie
We wszystkich państwach kwestia finansowania obiektów sportowych wygląda podobnie – głównym źródłem finansowania są budżety lokalnych samorządów, chociaż oczywiście Holendrzy biją nas i Portugalczyków na głowę wysokością budżetów i w zasadzie nieograniczonym, dotowanym dostępem dla społeczeństwa do obiektów sportowych. Szczególnie było to widać na pływalniach, które zbudowane są z rozmachem i o ile wygląd zewnętrzny nie budzi zwykle zazdrości, bo budynki są dość surowe i o mało wyszukanej architekturze, to wewnątrz jest wszystko, co potrzebne do utrzymania wody we właściwych parametrach i zapewnienia komfortu klientom w każdy wieku.
Technologia stosowana przy uzdatnianiu wody jest klasycznym połączeniem podchlorynu sodu i koagulantu oraz filtrów żwirowo- -piaskowych, zwykle uzupełnionych filtrami z węglem aktywnym. Przestronne podbasenia, zbiorniki kontaktowe wykonane są z żelbetu, chociaż oczywiście można spotkać również filtry z żywicy poliestrowej utwardzanej włóknem szklanym. Co ciekawe, normą w Holandii jest, że niecki basenowe są wyposażone w ruchome dna i pomosty, co podnosi koszty inwestycji, ale bardzo zwiększa funkcjonalność obiektu. Prowadzenie zajęć z niemowlakami, aqua aerobiku, rehabilitacji może odbywać się po wypłyceniu niecki, co trwa zwykle kilka minut. Oczywiście są to rozwiązania znane w Polsce, jednak Holendrzy są liderem rynku zarówno pod względem produkcji, jak i wykorzystywania ich w obiektach.
Ciekawie rozwiązana jest kwestia natrysków dla osób korzystających z basenów, bo często znajdują się one na plaży basenowej i nie ma podziału na damskie i męskie. W naszych obiektach można z pewnością wprowadzić natryski dla grup szkolnych, które wyglądają tak, że cała grupa wchodzi do pomieszczenia łaźni, a opiekun grupy włącza natrysk i cała grupa jest myta.
Jednak higiena nie jest najmocniejszą stroną holenderskich pływalni – chociaż świadomość lokalnej społeczności jest bardzo wysoka, to jednak zdarzają się kontrowersyjne rozwiązania, które w Polsce z pewnością nie znalazłyby akceptacji służb sanitarnych. Zwiedzaliśmy 50-metrową pływalnię, która miała podnoszoną ścianę frontową na długości linii brzegowej i po złożeniu ściany można było wyjść do parku, gdzie znajdowały się różne atrakcje wodne, leżaki, bary, restauracje, plaża. Chętne osoby mogły prosto z parku wskoczyć, bez mycia się, do wody w basenie sportowym. Po weekendzie, podczas którego, jak nam powiedziano, było około 20 tys. odwiedzających, woda w basenie była mętna, tak że nie widać było dna. Technolog powiedział, że już za 2–3 dni woda wróci do normy. Parametry chloru wolnego, chloru związanego, potencjał Redox we wszystkich odwiedzanych basenach były podobne.
Interesującym holenderskim rozwiązaniem są modułowe pływalnie. To obiekty składne z części na zasadzie klocków Lego. Mają one zastosowanie w miejscach, gdzie inwestorzy nie są pewni, czy budowanie pływalni jest do końca zasadne. Dlatego w tym rozwiązaniu nie ma podbasenia, a cała technologia znajduje się na poziomie „0”, szatnie, natryski są powtarzalnymi modułami, łatwymi w demontażu. Gdy po kilku latach okazuje się, że frekwencja na pływalni jest niezadawalająca i nie ma przesłanek istnienia w danej lokalizacji obiektu sportowego, można przerobić basen na szkołę, sklep czy nawet na mieszkania socjalne.
Na marginesie warto wspomnieć o ciekawostce przedstawionej na konferencji w Mińsku Mazowieckim w trakcie wystąpienia holenderskich gości – obecnie w Holandii trwa narodowa debata, czy dotowane mają być dla społeczeństwa dyscypliny typu tenis ziemny i squash, bo dostęp do innych sportów jest już bardzo tani, ale wiąże się to z bardzo wysokimi dopłatami z budżetów lokalnych i centralnego.
WIĘCEJ W MAGAZYNIE „PŁYWALNIE I BASENY” NR 29
TEKST I FOTO | Piotr Gąszcz