Reklama

Odpowiedzialność zarządzającego wyznaczonym obszarem wodnym na zasadzie ryzyka w świetle najnowszych orzeczeń sądów

Przemyślany projekt, dbałość o aspekty techniczne, właściwe procedury organizacyjne, prawidłowe oznakowanie, kompletny sprzęt ratowniczy, pomocniczy i do udzielania kwalifikowanej pierwszej pomocy, wreszcie przeszkolony, oddany pracy i obowiązkom zawodowym personel. Tak funkcjonuje wiele pływalni w Polsce. Każdy zarządzający wyznaczonym obszarem wodnym, jakim jest pływalnia, zabezpiecza obiekt w taki sposób, aby znacząco zminimalizować ryzyko wypadku i niebezpiecznych zdarzeń. Czy wobec podjęcia wszelkich, dających się przewidzieć środków ostrożności i dołożenia należytej staranności w celu zapewnienia bezpieczeństwa na pływalni zarządzający jest zwolniony od odpowiedzialności za wypadki, kontuzje i utonięcia? Otóż z całą stanowczością nie.

Powyższe elementy jedynie ograniczają i częściowo wyłączają odpowiedzialność, czasem prowadząc do zmniejszenia stopnia winy. Niestety równie często, z uwagi na niedopełnienie któregoś z powyższych elementów, odpowiedzialność i stopień przyczynienia się do wypadku wzrasta. Chwila nieuwagi nawet dobrze przygotowanego personelu lub nieujawniona dotąd niedoskonałość systemu zarządzania mogą sprawić, że w obiekcie dojdzie do zdarzenia, w wyniku którego powstaje szkoda czy to majątkowa, czy osobowa. Zarządzający często nie jest w stanie temu zapobiec, tak jak nie jest w stanie zapewnić 100% bezpieczeństwa użytkownikom. Trzeba się z tym pogodzić i wliczyć ryzyko takich zdarzeń w koszty prowadzonej działalności. Pływalnie są bowiem (i to całkiem od niedawna) kwalifikowane przez sądy jako przedsiębiorstwa wprawiane w ruch za pomocą sił przyrody, co wiąże się z ich odpowiedzialnością na zasadzie ryzyka. Być może zdziwienie wzbudza sformułowanie „od niedawna”. Trzeba jednak zwrócić uwagę na fakt, iż mimo że nie żyjemy w systemie prawa precedensowego, gdzie, precedens determinuje kształt wyroków, to jednak wcześniejsze orzecznictwo sądowe również i w naszym kraju odgrywa znaczącą rolę. Decydujące znaczenie w nadawaniu kierunków wykładni norm prawnych mają uchwały Sądu Najwyższego. Rzeczywistość wymiaru sprawiedliwości jest taka, że sądy niejako kopiują swoje orzeczenia, a raz obrany kierunek orzekania wytycza linię orzeczniczą na długie lata. Zdarza się jednak, że i w dobrze, wydawałoby się, utrwalonej linii orzecznictwa dochodzi do radykalnych zmian. Właśnie z taką zmianą mamy ostatnio do czynienia w zakresie zredefiniowania podejścia do prowadzonej przez pływalnie działalności. Tym samym została stworzona nowa sytuacja prawna, na którą zarządzający pływalniami muszą być przygotowani.

Granice odpowiedzialności cywilnej

Sięgając do kodeksu cywilnego, znajdziemy dwa interesujące przepisy dotyczące omawianej tematyki. Pierwszy to art. 415 k.c. brzmiący: „Kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia”. Z kolei drugim jest art. 435 § 1 k.c. brzmiący: „Prowadzący na własny rachunek przedsiębiorstwo lub zakład wprawiany w ruch za pomocą sił  przyrody (pary, gazu, elektryczności, paliw płynnych itp.) ponosi odpowiedzialność za szkodę na osobie lub mieniu, wyrządzoną komukolwiek przez ruch przedsiębiorstwa lub zakładu, chyba że szkoda nastąpiła wskutek siły wyższej albo wyłącznie z winy poszkodowanego lub osoby trzeciej, za którą nie ponosi odpowiedzialności”.

Te dwa artykuły kodeksu cywilnego zakreślają granice odpowiedzialności cywilnej pływalni wobec ich użytkowników. Na czym polega owo rozróżnienie? W skrócie (zainteresowanych zgłębieniem tematu odsyłamy do publikacji prawniczych) w prawie cywilnym odpowiedzialność można ponosić na zasadzie winy lub na zasadzie ryzyka.

 

WIĘCEJ W MAGAZYNIE „PŁYWALNIE I BASENY” NR 21

 

TEKST | Tomasz Wolny-Dunst, Jarosław Jerzy Rypniewski