Przy budowie (remoncie) większości obiektów sportowych należy stosować ustawę – Prawo zamówień publicznych. Skomplikowane procedury, jawność, równy dostęp, przejrzystość to tylko niektóre zasady, które są niezbędne, aby każdy wykonawca miał taki sam dostęp do oferty inwestora reprezentującego sektor budownictwa publicznego – inwestora pewnego, gwarantującego terminowe rozliczenie i zapłatę wynagrodzenia, czyli najbardziej poszukiwanego na rynku. Niestety te skomplikowane procedury w rzeczywistości mogą utrudniać prowadzenie inwestycji, ponieważ ustawodawca nie przewidział wielu sytuacji, które coraz częściej stają się powszechnie stosowanym procesem powiązanym z inwestycją.
Przepisy ustawy wydają się logiczne wyłącznie w przypadku, gdy mamy rzetelnego, dobrze przygotowanego wykonawcę, a inwestor książkowo przewidział wszelkie sytuacje, które mogły go spotkać w długim i skomplikowanym procesie realizacji inwestycji. Rzeczywistość budowania i remontowania na większą skalę – powyżej z góry określonych progów finansowych – okazuje się już nie taka doskonała.
Pierwsze problemy
Jeśli w końcu uda się rozstrzygnąć procedury przetargowe i wyłonić wykonawcę – bez protestów, odwołań, a niekiedy nawet donosów – problemy często pojawiają zaraz po podpisaniu umowy z generalnym wykonawcą. Wraz z pierwszym wnioskiem o akceptację materiałów rozpoczyna się odwieczny spór i rozstrzyganie, co jest równoważne, jaki materiał chciał inwestor, a co proponuje wykonawca, aby zmieścić się w najniższej cenie – głównym kryterium przetargowym stosowanym powszechnie jako jedyny obiektywny sposób oceny ofert.
Kolejne spory pomiędzy inwestorem a wykonawcą pojawią się zapewne w kwestii wszelkich zagadnień, które mniej lub bardziej uznać można za nieprzewidziane w kontrakcie, czyli tzw. roboty dodatkowe, lub bardziej przewidywalne – uzupełniające. Często jednak trudno dojść do porozumienia, gdzie przebiega granica między tym, co powinien zrobić wykonawca w cenie kontraktu, a tym, co wyniknęło w trakcie trwania budowy.
WIĘCEJ W MAGAZYNIE „PŁYWALNIE I BASENY” NR 21
TEKST | Anita Stellmaszyk
FOTO | Archiwum autora